Platforma służąca do transportu promów kosmicznych na miejsce startu. Spala galon na przejechanie 14 stóp (2.5l benzyny na 5 metrów).
Wstajemy rano, rano i po śniadaniu ruszamy na przylądek Canaveral, żeby podziwiać rakiety i promy kosmiczne NASA w Kennedy Space Centre. Piorun niestety uderzył w bazę w czasie burzy i naszego tam pobytu i część atrakcji przestała działać... Mimo to widzimy wyrzutnie rakiet i całą infrastrukturę i zaplecze bazy. Jest też już wystawiony na miejsce startowe prom Atlantis, który ma być wystrzelony na orbitę 12 maja.
Następną noc śpimy w Fort Pierce, więc zaczynamy jechać wzdluż legendy surfingowej – Cocoa beach. Na mierzei szerokości Helu w Juracie po obu stronach domki z własnym dostępem do wody (zatoki bądź oceanu). Co trzeci na sprzedaż – pewnie z powodu kryzysu. Nie ma tu przepychu z Marco island lub Naples. Niektóre domki maja pewnie 50m2, ale za to własną plaże i ogród. Są tu także male moteliki dla surferów. Koniec mierzei to Sebastian Inlet State Park. Kąpiemy się tam patrząc na surferów. Chwilę później sytuacja wraca do normy – pola golfowe i rezydencje. Po nocy jemy meksykański obiad w knajpie, w której łatwiej rozmawiać po hiszpańsku niż po angielsku....
Maja na księżycu w KSC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz