2009-04-12

St. Petersburg



Dziś Wielkanoc. W hotelu o Świętach przypominają tylko niektóre amerykanki, które na głowach mają opaski z uszami króliczków.... Duże wilkanocne króliczki! Jemy jajko w postaci omleta – innej wersji jajka brak. W centrum kilka kościołów: metodystów, protestancki i katolicki i wszystkie mają mszę o tej samej godzinie – ciężko znaleść miejsce do parkowania, ale się nam po pewnym czasie udaje i ledwo wchodzimy do kościoła, który jest wypchany po brzegi.
Po mszy jedziemy znowu na drugą stronę zatoki do malowniczej miejscowości o nazwie St. Petersburg. Plaża, marina, śliczne domy w ogródkach. Jest to ośrodek uniwersytecki z kilkoma ciekawymi atrakcjami, m.in. Dali Museum z największą w USA kolekcją dzieł tego artysty. Idziemy do museum. Staś jest zafascynowany surrealizmem, Maja trochę mniej. Przypadkowo i ku naszej ogromnej radości natrafiamy na otwartą włoską restaurację. Większość lokali jest jednak, ze względu na Wielkanoc, zamknietych. Tutaj właściciel robi eksperyment i zgłasza, że będzie otwarty. Jesteśmy jedynymi klientami, a pracownicy knajpy w liczbie 4 pogrywają sobie przy sąsiednim stoliku w karty. Pizza pyszna.
Po powrocie do hotelu załapujemy się na drinki i do 20-tej dzieci szaleją w basenie. W końcu jest chłodno i można z przyjemnością posiedzieć na zewnątrz. Maja nie pozwala się nam trzymać i zaczyna sama dryfować po wodzie – oczywiście w dmuchanych rękawkach.

Brak komentarzy:

Maja czyta o krecie, któremu ktoś narobił na głowę